poniedziałek, 4 czerwca 2018

Mamy jelenie!

Czerwiec to bardzo trudny czas dla miłośnika przyrody. Im dalej w las, tym więcej drzew, jak to mówią, a w przypadku czerwca - im dalej pojedziemy palcem po kalendarzu, tym mina coraz bardziej nam rzednie. To ten miesiąc, w którym wyzwanie wstawania o świcie, żeby iść w teren, osiąga punkt szczytowy, kulminacyjny. Właściwie można by się w ogóle nie kłaść spać, żeby nie dawać zmęczonemu organizmowi złudnych nadziei na jakąkolwiek regenerację.

I tak, idąc spać o 23 (bo dopiero co zrobiło się ciemno), pierwsze ptasie śpiewy (na gałęzi tuż przy oknie oczywiście) budzą mnie koło 4 rano. Kota też. W jego przypadku czynność otworzenia oczu uruchamia lawinę zdarzeń, prowadzącą do uświadomienia sobie faktu, że żołądek ma od kilku już godzin pusty, a tylko mój sen dzieli go od naprawienia tego fatalnego błędu kociego oprogramowania. Dalszy ciąg opowieści jest już raczej oczywisty.

Kiedy moje stopy ostatecznie stanęły pewnie na leśnej ścieżce, skierowałam je jak zwykle na moją łąkę. Było duszno i parno, bez najlżejszego powiewu wiatru.W lesie przekrzykiwały się wilgi na zmianę z kosami, drozdami śpiewakami i krukami. Jako pierwsze na spotkanie wyszły mi 3 łanie, z czego zdjęcie udało mi się zrobić tylko jednej pannie. Co ciekawe, ten rok jest pierwszym od bardzo dawna, w którym w moich okolicach biegają jelenie. Kiedyś, jakieś 8-10 lat temu, widziałam w lesie jednego byka (pewnie było ich znacznie więcej, ale dziewczynka w wieku 13-15 lat nie za bardzo jeszcze wie, o co chodzi w tym całym lesie), potem długo, długo nic. To samo ze śladami na ścieżkach - głównie sarny i dziki, dopóki populacja tych ostatnich nie została prawie zupełnie wybita. Jelenie były zawsze w lesie po drugiej stronie jeziora - być może intensywne polowania w tamtych okolicach zmusiły je do zmiany miejsca pobytu. Teraz skład tropów leśnych to w 80% sarna, czasem borsuk, coraz więcej jeleni i właściwie 0% dzika...


Na zdjęciu wyżej widać tylko jedną pannę, dwie pozostałe łaziły w lesie. 2 tygodnie wcześniej, kiedy wybrałam się rankiem do lasu bez aparatu (kryzys rozładowanej baterii...) na polu żerowały wszystkie trzy. Trasę mają dość przewidywalną, zdaje się że codziennie przemierzają dokładnie ten sam obszar w tej samej kolejności ;)

Kiedy zasiadłam na łące, przez długi czas nie działo się nic. Sarny owszem, wychodziły, ale zbyt daleko dla mojej optyki w aparacie. Dopiero ten kawaler dał się sfotografować. Co najśmieszniejsze, stałam wcale nie tak daleko od niego, nieosłonięta niczym, mając krzaki daleko za plecami (trochę się go nie spodziewałam, stąd moja lekkomyślność), a on zdawał się w ogóle mnie nie zauważać.




Wciąż jednak zerkał w swoją lewą stronę, uporczywie wpatrując się w las. Ja tam nie widziałam niczego z moimi ubogimi zmysłami, ale on był tym przerażającym czymś bardzo zafrapowany. W końcu odszedł niespiesznie, acz z lekką irytacją, popatrując ciągle w las. A ja stałam jak zaczarowana, udając martwe drzewo i czując, jak czerwone mrówki gryzą mnie po łydkach!

Kiedy odszedł, nadleciały z kolei kruki. To najprawdopodobniej rodzice z młodymi, bo tylko 4 z nich robiła raban nie z tej ziemi, pozostałe 2, "mądrzejsze" strofowały mnie krótkimi, zdecydowanymi kraknięciami. Baraszkowały w tej samej okolicy przez dwa dni mojej wizyty, zdaje się, ze widziałam też wysoko w koronach drzew ich gniazdo. Okrzyczały mnie okrutnie, lecz ostatecznie bardziej zafrapowały je odgłosy strzałów niedaleko. Śniadanie na zawołanie! Piątka z nich poleciała od razu w tamtym kierunku, szósty poleciał kawałek za nimi, po czym odleciał w drugą stronę, zwołując na posiłek inne ptaki. Zrobił zdaje się dość dużą pętlę wokół lasu, wrócił jednak sam i poleciał w kierunku swoich.










Zawsze jestem ciekawa, co one do mnie mówią, kiedy tak krążą mi nad głową. Czy jestem widziana przez nie jako zagrożenie, czy może raczej potencjalnego dawcę padliny?

W drodze powrotnej spotkałam znów jedną z moich pannic, tym razem bardzo blisko. Właściwie dziewczyna na mnie wbiegła, a w jej oczach i wyrazie pyska doskonale widać, w jakie przerażenie wpadła. To smutne, zwłaszcza dla kogoś, kto kocha te zwierzęta całym sercem... Tym bardziej nie rozumiem, jak ktoś może czerpać przyjemność z zabijania tak pięknego stworzenia. Niewykluczone, że i ja byłabym w stanie to zrobić, będąc w dużej potrzebie, ale cieszyć się z tego, że odebrało się życie czującej istocie? Trochę mi się to nie mieści w głowie...






A poniżej - parę zdjęć rodzicielskich. I sarna wyraźnie pękata, i żurki prowadzą już całkiem sporego strusia. Choć niestety nie widać go na zdjęciu, gdyż przerosło go zboże :)














I tak oto w końcu pojawiło się coś bardziej rozbudowanego na blogu, choć może bez przesadnej lotności literackiej. Musicie mi to jednak wybaczyć - mam nadzieję, że zdjęcia obronią się same ;)
P.S. Syrop z kwiatów bzu już fermentuje w garnkach. Choć zdążyłam w ostatnim momencie, bo na krzewach więcej owoców niż kwiatów. Ale przeżyć zimę i choroby bez niego - niewykonalne!

8 komentarzy:

  1. Od jakiegoś czasu jeździmy na jelenie (pobudka o 3.00) i przyznam, że czasem z utęsknieniem czekam na złe prognozy, które usprawiedliwiłyby zostanie w łóżku. Pół biedy w weekendy, gdy można odespać, ale w dzień powszedni (zwłaszcza z trzema wykładami w perspektywie), to jakiś koszmar:))) Niezły łup, jak na jedno wyjście i tylko tych dzików szkoda. Zwykle lochy podnosiły nam ciśnienie, a tak jest zwyczajnie nudno. Nie wiem do końca, jak to jest z tym ASF, ale podejrzewam, że ktoś delikatnie podbija statystyki. PS. Na Podlasiu dałem się namówić na pomoc w produkcji syropu z kwiatów lilaka. Nigdy więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to zawsze fascynuje, jak dają radę te biedne ptaki - śpiewać do 22 i znów zaczynać o 4, i tak codziennie...

      Usuń
    2. Ale one śpiewają tylko przez jakiś czas. Po lęgach już raczej milczą :)

      Usuń
  2. Kruki, to zawsze kruki! Najpiękniejsze :-)
    Coraz wcześniejsze wschody Słońca i mnie przerażają ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpiękniejsze, najbystrzejsze, najsprytniejsze, naj... ;)

      Usuń
  3. Cudowne krajobrazy. I chyba nie napiszę nic więcej, tylko ponownie zacznę kontemplować Twoje zdjęcia :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie ! Uwielbiam zwierzynę leśną :) Świetny zdjęcia. Pozdrawiam, Łukasz

    OdpowiedzUsuń
  5. The photos that you took of the deer are absolutely amazing. The quality and clarity of these photos is striking. They are pieces of art really! Thanks for the share, hope you had a fantastic weekend. Keep up the posts.

    World of Animals

    OdpowiedzUsuń