wtorek, 6 lutego 2018

Ostatni tydzień

   Przyszedł w końcu ten czas, kiedy muszę rozstać się ze wszystkim, co poznałam przez te 6 lat na Warmii. Wychodzę z domu i słyszę lecące klucze gęsi, które wracają do domu. Bociany w Afryce też już sejmikują, bo śpieszno im z powrotem do swoich rodzinnych terenów. Więc i ja pakuję rzeczy, żegnam się z ludźmi i miejscami, żeby powrócić do Torunia. Ostatni spacer nad Łyną, ostatnie przemoczone skarpetki w jednym z kortowskich bagienek, ostatnie odwiedziny w Albatrosie i ostatnia AK z tak wspaniałą ekipą. Kilka formalności załatwionych w dziekanacie, a oglądając się przez ramię już wiem, że będę tęsknić, choć nienawidzę tego wydziału całym sercem. Umysł ludzki ma jednak niesamowitą umiejętność wymazywania z pamięci złych wspomnień...
   Mając nadmiar wolnego czasu, wzięłam się za przeglądanie milionów zdjęć zmagazynowanych na komputerze (no bo przecież KIEDYŚ do nich zajrzę) i bezlitośnie wyrzucałam 70% z nich do kosza. To jednak nie zmienia faktu, że przy każdym kolejnym albumie ogarnia mnie coraz większa melancholia i zawieszam się na kolejnych fotografiach, zamiast zrobić to szybko i sprawnie. Przeglądam zdjęcia z tych (nielicznych) wypadów z kołem ornitologicznym i entomologicznym, z zawodów autostopowych, z wycieczek nad Biebrzę ze znajomą, i wspominam. Każdy z tych ludzi, których spotkałam w czasie studiów dał mi porządnego kopa w 4 litery i popchnął mnie w dobrą stronę (choć czasami z początku mogło się wydawać, ze ciągną mnie w dół). Jedno niewinne spotkanie zaowocowało serią kolejnych zdarzeń toczących się jak lawina. I pomyśleć, że gdybym kiedyś nie zarejestrowała się na forum przyrodniczym i nie poznała pewnego fajnego człowieka, to moje całe studia mogłyby wyglądać całkiem inaczej - bez Albatrosa, bez kół naukowych, bez tylu fajnych ludzi których poznałam, oraz w efekcie bez różnych dziwnych stworów które przechowywałam potajemnie w pokoju na stancji :) Nigdy nie przestanie mnie to zdumiewać, jak jedno niewinne zdarzenie może zmienić całą twoją przyszłość.
  A teraz co - tak po prostu pakuję się i wyjeżdżam. Zostawiając wszystko w tyle i licząc na lepszą przyszłość. Ech, coś się kończy, coś się zaczyna, jak to mówią, ale mój mózg tak straszliwie nie lubi zmian! Wszyscy znajomi rozpełzną się po świecie i będę się mogła z nimi widywać jedynie okazjonalnie. To smutne. Niby nie jestem specjalnie towarzyskim człowiekiem, a moja potrzeba kontaktu z innymi ludźmi jest dość ograniczona, ale jednak nadal istnieje. Mogę liczyć tylko na to, że po ciężkim dniu pracy z ludźmi puste mieszkanie z kotem/psem i całą resztą menażerii okaże się być błogosławieństwem.

Tak czy owak, zdjęć z ostatnich spacerów nie mam. Kartę pamięci zostawiłam w Toruniu. Ale może to i dobrze - mogłam dzięki temu skoncentrować się do końca na tym, co widzę, słyszę i czuję. Wrzucam wam za to kilka zdjęć wygrzebanych ;)







piątek, 2 lutego 2018

Powrót z orbity

 
  Z przyjemnością i niemożliwą do ukrycia satysfakcją oznajmiamy szanownemu Państwu, że trudna (i obarczona wielkim ryzykiem utraty zdrowia psychicznego) misja kosmiczna o tajemniczo brzmiącej nazwie "Weteryniarnia" niniejszym dobiegła końca. Statek kosmiczny, po przetrwaniu niewielkich turbulencji, bezproblemowo wylądował w kosmodromie NASA położonym w samym sercu kujaw. Jedyna pasażer, a zarazem dowódzca owej maszyny latającej, wyszła z niej o własnych siłach, aczkolwiek skarży się na zaniki mięśniowe po miesiącach przebywania w bezruchu. Wykazuje również lekkie oznaki schizofrenii. Niemniej jednak lekarze są dobrej myśli, twierdząc, że jest to jedynie stan przejściowy i pacjentka powróci do pełni zdrowia w czasie rehabilitacji. Dowiedzieliśmy się, że w jej skład wchodzić będą głównie ćwiczenia relaksacji, wędrówki po lesie oraz zajęcia ze sztuki i fotografii. Choć kobieta skarży się na bóle mięśniowe i brak ogólnej kondycji, bez sprzeciwu poddaje się wszelkim zaleceniom medyków. Podzieliła się z nami serią zdjęć wykonanych podczas pierwszego dłuższego spaceru po ziemskim globie od czasu rozpoczęcia misji - możecie je Państwo obejrzeć na końcu artykułu. Z jej relacji wynika, że stęskniła się za widokiem piękna przyrody i zapachem lasu, choć nie akceptuje też wielu zmian zaistniałych w czasie jej nieobecności. Opowiedziała nam o tym, jak wielką przyjemność sprawiła jej wędrówka śladami saren, słuchanie krzyków lecących kluczy gęsi (o tej styczniowo-lutowej anomalii przeczytacie Państwo w kolejnym artykule) i przedrzeźnianie się z wszędobylskimi sikorami. Jak to określiła - "na nowo przejmuje stary teren", choć, jak mówi, musi poznać go od początku. Wraz z całą redakcją "Space News" trzymamy kciuki za jej powrót do pełni sił i życzymy szczęścia na nowej drodze życia.



Wszystkie poniższe zdjęcia autorstwa lek.wet. Hanny Brzezińskiej.