Tymczasem publikuję parę zdjęć jeszcze z majówkowego wypadu na działkę.
Zdecydowanie prym wśród wiosennych kwiatów wiedzie magnolia. Zawsze podziwiam stare drzewa obsypane setkami tych wielkich kwiatów, nigdy nie omieszkam też zerwać jednego i paradować po mieście z kwiatem wpiętym we włosy :) Nasza magnolia to jeszcze młodzik - w tym roku miała zaledwie 2 kwiaty.
Jabłoń i modrzew też ochoczo wypuszczały liście. Ten nasz jest już ogromny, nawet nie zauważyłam, kiedy tak wystrzelił do góry. W ogóle porównując obecny stan ogrodu z tym sprzed 5 lat nie mogę się nadziwić - wszystkie rośliny podwoiły swoją wysokość, zrobiło się na prawdę pięknie.
Niemałym zaskoczeniem były szafirki - posadziłam je zeszłego roku z małą nadzieją na sukces ( w końcu nasza "gleba" to praktycznie sam piasek), a tu niespodzianka.
Bardzo ucieszyłam się też z widoku naszego kochanego jaszczura o imieniu Napoleon. Zaprezentował się w pełnej krasie, a rodzina podobno tydzień temu widziała go w towarzystwie Marysieńki, wybranki serca, nieco z resztą zaciążonej :)
Napoleon chyba był nieco zszokowany wiadomością, ze zostanie ojcem... Trzeba było się pilnować, kochany! :D
Las również tętni życiem. Uwielbiam spacerować boso po młodej, leśnej trawce i chłonąć wszechobecną zieleń. Tylko wiosną las jest tak piękny i wesoły, tak rozśpiewany i pełen życia. Mam nadzieję, ze w tym roku będzie łaskawy dla wszystkich leśnych stworzeń i ich dzieci.
Na dzisiaj tyle. Chciałabym więcej, ale studia na razie pochłonęły mnie w całości. Zbliża się sesja, więc moje spotkania z naturą muszę ograniczyć do 15-minutowego spaceru rano i wieczorem. Ale koniec się zbliża ( miejmy nadzieję, ze nie ostateczny) i 25 maja powinnam być wreszcie wolna. Obawiam się, że wtedy pójdę do lasu i nie wrócę przez tydzień :)