środa, 8 marca 2017

Przedwiośnie

Teraz wszytko jest takie szaro-nijakie. Przyroda zachowuje się jak człowiek, wstający leniwie o 5 rano do roboty. Niby to otworzył jedno oko, ale zaraz zamknął, niby już usiadł na łóżku, ale tak zawisł ze stopą nad kapciem i znów wpadł w letarg. Parę ciepłych chwil było w zeszły weekend, las znów zaczął pachnieć, sikory już dostają prawdziwego szału, ale teraz znów wiosna cofnęła się o krok. Ptaków co prawda zatrzymać nie da rady, pierwsze kosy już ćwiczą wieczorne trele, na niebie jeden za drugim lecą klucze gęsi (jak ja je uwielbiam! Mają w sobie coś na prawdę magicznego, niosą ze sobą obietnicę ciepła... Zawsze jak je widzę to uznaję to za dobry znak!), ale nie ukrywam, że mogła by już przyjść tak całkiem!

Mój rower już jest prawie doprowadzony do życia, niedługo będę mogła znów popracować nad kondycją i może dojechać w jakieś ciekawe przyrodniczo miejsca. Może do tego czasu mój aparat wróci z poniewierki, bo utknął w serwisie na dłużej, już 3 tygodnie go robią i zrobić nie mogą... Więc zdjęć dziś nie ma i trochę czuję się dziwnie, kiedy tak idę do lasu bez tego ciężaru. Choć może i dzięki temu więcej zwierząt wychodzi mi na spotkanie?

A sokoro nie robię zdjęć, to mam chociaż czas na rysowanie. Siadam sobie wieczorem na godzinkę, wyciągam kredki i rysuję. Kończę teraz bąka, choć bestia bardzo pracochłonna - całość oceniam na jakieś 30 godzin dłubania... Ale przy audycjach Sumińskiej czas bardzo szybko leci. Lubię słuchać tej kobiety, jest chyba jednym z bardzo niewielu weterynarzy, którzy na studiach nie rozstali się na zawsze ze swoją empatią. Chyba tylko jej audycje są w stanie przywrócić mi wiarę w ludzi, bo to co widzę w lecznicach, przechodzi ludzkie pojęcie. Zarówno ze strony właścicieli, którzy zdają się nie pojmować, że zwierze czuje ból i otwarta od tygodnia rana pooperacyjna lub guz wielkości pięści (który oczywiście urósł wczoraj) mogą boleć; jak i ze strony samych weterynarzy, którzy empatię zgubili już dawno temu i traktują zwierzęta jak przedmiot. Lub jak towar, jeśli chodzi o lekarzy od dużych zwierząt. A najzabawniejsze (i najbardziej przerażające) jest to, że wg niektórych psy w pseudo hodowli trzymane w chlewie, brudzie i smrodzie amoniaku to widok bardzo nie w porządku, ale świnia w takich warunkach na pewno jest zwierzęciem szczęśliwym i niczego jej nie brakuje. Albo konie - dla ludzi to normalne, że koń ma mieć duży boks, czystą słomę i duże pastwisko na którym będzie się pasł cały dzień, ale krowa już może być brudna, stać we własnych odchodach, być uwiązana na jednym stanowisku całe swoje krótkie życie. To straszne, że niektórym zwierzętom tak bardzo odmawiamy w naszych głowach prawa do jakichkolwiek uczuć... Wystarczy, że za czymś stoją pieniądze, to już dana istota przestaje być zwierzęciem a staje się towarem, nie ważne czy to krowa, koń, pies, kot... A jak jest towarem, to przestaje mieć jakiekolwiek prawa. Niech ktoś spróbuje trzymać kucyka jak krowę, to zaraz przyleci TOZ.

Cóż, pewnie niezbyt szybko się to zmieni, pewnie tego nie dożyję, ale może kiedyś ktoś się palnie mocno w łeb. Tak więc przedwiośnie to z jednej strony rodzące się życie, ale z drugiej - zaraz zaczną wstawiać nowe prosiaki do chlewni, zaraz zacznie się sezon rozrodczy wielu zwierząt gospodarskich, znów urodzi się mnóstwo cieląt na rzeź jako "produkt uboczny", bo krowa ma dawać mleko nam, a nie cielakom. Skaryszew za nami, część tych pięknych koni udało się wykupić, ale co z tego, jak zaraz urodzą się nowe źrebięta? W połączeniu z tym, że tną coraz więcej drzew, wszystkie drzewa wzdłuż drogi Bartąg-Warszawska są oznaczone (!), i  że strzelają już wszędzie, to wszystko sprawia, ze ta wiosna jakoś tak mniej radosna jest niż zwykle...
Ech, czasami lepiej by było nie wiedzieć i nie widzieć i żyć po prostu szczęśliwie.

6 komentarzy:

  1. Ze smutkiem stwierdzam, że mam podobne odczucia, a szczególnie co do krów stojących po brzuch... Nie opiekujemy się dobrze tym światem i to się kiedyś na nas zemści. Mój wiosenny dół pogłębiło jeszcze spotkanie lisa z okropnie zaropiałymi oczami ( myślę, że to nosówka) i znalezienie martwej sarny która prawdopodobnie zamarzła, albo też zmogła ją choroba. Wyglądała jakby zasnęła pod drzewem zwinięta w kłębek z nosem przykrytym nóżką. Może wścieklizna, może odkleszczowe coś. Taki smutny koniec zimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło by być lepiej, gdyby weterynarze pracujący w inspekcjach i na wyższych stanowiskach mieli cokolwiek wspólnego z miłością do zwierząt. Niestety są tam tylko ludzie, dla których liczy się głównie kasa, a przeszkoleni przez cudowne polskie wydziały weterynarii są nauczeni takiego a nie innego podejścia... A sarna - chyba wolę, żeby umarła w taki naturalny sposób, niż zabita przez myśliwych. Taka śmierć, spokojna, jest chyba znacznie lepsza, choć i tak smutna.

      Usuń
  2. Ojejku... Smutno, ale prawdziwie, niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę na to, że to wszystko co teraz się dzieje osiągnie kiedyś swój punkt krytyczny i odbije w zupełnie innym kierunku. Kiedyś musi, prawda?

      Usuń
  3. no i się ulało ... całkowicie Cię rozumiem. Na studiach (zootechnika) obserwowałem dokładnie te same relacje. Krótko mówiąc czas płynie a ludzie się nie zmieniają :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie to niestety nadal małpy, tyle że z Rolexami na nadgarstkach. A najgorzej, że takie małpy zasiadają potem na wysokich stanowiskach i podporządkowują wszystko swojemu widzimisię, jak nasz kochany minister dewastacji środowiska.

      Usuń