Uświadczyć tam za dnia zwierząt nie sposób, poza stadami sikorowo - kowalikowymi. Mieszka tam sporo lisów, zające, sarny, można też jeszcze znaleźć ściółkę zbuchtowaną przez dziki. Wszędzie tylko ludzie, którzy nie pozwalają się zrelaksować (zwłaszcza biorąc pod uwagę przedziwną właściwość mojego mózgu, który jakimś cudem wie, czy w promieniu 100 metrów znajduje się jakiś inny człowiek, choćby szedł cicho i jego obecności nie oznajmiały żadne sójki i dzięcioły. )Niestety, to obraz lasu, który jest dla mnie całkiem nieakceptowalny, mając w głowie nadal obraz lasów Warmii. Lasów, gdzie mogłam zaszyć się w krzakach (tu nawet krzaków nie znajdziesz!), siedzieć godzinę i wdychać las, nie będąc niepokojona przez nikogo poza ptakami.Dlatego wieczorami jeżdżę palcem po wirtualnej mapie, szukam celów bliższych i dalszych wypadów i nadal liczę, że w końcu znajdę tu swój kawałek lasu, do którego będę mogła wpadać trochę częściej w miesiącach letnich, przed lub po pracy.
A poniżej mój nareszcie skończony kruk, który zawiśnie na głównym miejscu w salonie. Kredki, format A3, łącznie jakieś 30h dłubania. Zdjęcie wyszło jak wyszło, nie potrafię fotografować swoich rysunków :D