czwartek, 14 kwietnia 2016

Wisienka na torcie!

Sobota zaczęła się przepięknie. Piątkowy wiatr rozwiał wszystkie chmury, a słońce zalewało swymi promieniami rozległe biebrzańskie tereny. Pobudka o 5, szybkie śniadanko i hajda w drogę! Sobotnia trasa obejmować miała głównie szlak Barwik-Gugny, plus inne ewentualne trasy w zależności od ilości sił.
Powiem tak - ten szlak jest prze-cu-dow-ny! Już od wstępu dał mi taką ilość endorfin i energii, jakiej się nie spodziewałam. Dlaczego? Otóż spełniłam kolejne ze swoich ptasich marzeń, i to jedno z tych większych. Chyba tylko żołna czy kraska mogłaby sprawić, że urosłyby mi jeszcze większe skrzydła.
Idziemy sobie raźno do przodu, zachwycając się prześmiesznymi krzykami krwawodziobów, podziwiamy piruety robione w powietrzu przez czajki, aż tu nagle słyszymy śpiew. TEN śpiew. Na gałązce siedział sobie bowiem podróżniczek! Zaparło mi dech z wrażenia. W końcu zobaczyłam ptaka, którego tak bardzo podziwiałam na wszystkich zdjęciach w internecie i w gazetach! To niemalże tak, jakbym zobaczyła nagle mamuta na środku ścieżki.


No powiedzcie, czyż nie jest przepiękny? W tym momencie byłam tak szczęśliwa, że właściwie nic nie mogłoby już mi tego wypadu popsuć, nawet gdyby ktoś zwinął w rulon bagno, zarzucił na plecy i sobie z nim poszedł hen! :D

A dalej było tylko piękniej i piękniej... Błękit nieba, rozległe bagna na lewo i prawo, przepiękne białe pnie brzóz... Na dodatek łażenie po tym szlaku dało nam niebywałą wręcz radochę, mimo, że moje rzeźniane kaloszki okazały się miejscami o ten centymetr za krótkie, więc parę razy nabrałam w nie wody. Ale za to w końcu doczyściłam kalosze z tych wszystkich nieprzyjemnych rzeczy, które na nich były, a o których może nie warto mówić w tym miejscu... Bo to chyba jakaś profanacja, czyż nie? Po raz pierwszy w życiu przekonałam się też, że chodzenie po bagnach na prawdę wciąga. Gdybym była tam sama, pewnie nie raz wylądowałabym w wodzie, albo straciłabym już na zawsze kaloszki. Pomocna dłoń zawsze mile widziana w takich miejscach!




 I któż by pomyślał, że to drzewko to dąb...? Wygląda jak wszystko tylko nie dąb!











I szłyśmy, i szłyśmy, i przedzierałyśmy się przez bagno przez dłuższy czas, aż w końcu dotarłyśmy do wieży widokowej na samym końcu tej mokrej trasy. Gdyby ta wiosna była bardziej mokra, to byłby raczej problem z pokonaniem tych bagien bez woderów, a przynajmniej kaloszy do kolan. Wieża widokowa była oczywiście cala zapchana ludźmi. Bardzo rozkrzyczanymi ludźmi, którzy z pogardą rzucali komentarze na temat naszych "nieprofesjonalnych", bo nie zielonych, kaloszy, i w ogóle nam się nie podobali. Jeden z nich, na wieść, że przeszłyśmy z Barwika rzucił do kolegi "phi, takie dziewczyny przeszły to my, traperzy, nie przejdziemy?". Tak, jakbyśmy przyszły co najmniej w różowych szpilkach i nigdy nie skalały naszych stóp wyprawą dalszą niż do spożywczego pod domem... Ja wiem, że kobieta zazwyczaj nie wygląda na łazika, ale my już na pewno byłyśmy bardziej reprezentacyjne niż ci panowie "traperzy" z nadwagą...

I tutaj muszę wspomnieć o kategorii "ornitologów" której osobiście nie znoszę. Ma toto wypasione terenówki, ma lunety, aparaty, ogółem sprzęt za grube tysiące, ale przede wszystkim ma nadwagę. I lenistwo. I 50+. Zajeżdża toto pod samą wieżę widokową (bo może, a co! ma terenówkę, to może...), wdrapie się na to Mount Everest, zasapie się, spojrzy leniwym okiem po horyzoncie, po czym stwierdziwszy, że na bagnie nie stoi złoty feniks, wsiada z powrotem do auta i już go nie ma. I po co, ja się pytam?  jaki sens w tym? Chyba tylko taki żeby się z tym swoim sprzętem poobnosić na prawo i lewo i żeby wszyscy wiedzieli, że on Ornitolog... Chociaż z drugiej strony dobrze, niech będzie coraz więcej takich. Można mieć w końcu wtedy czajki na wyłączność! Bo przecież taki Pan Ornitolog nie będzie sobie zawracał głowy jakąś tam czajką, ależ skąd! Bo on już z tego wyrósł...

Rozwrzeszczana wycieczka w końcu polazła (ufff!) oczywiście z powrotem na suche tereny, my zaś zostałyśmy sam na sam z pięknym bagnem. Herbatka, kanapki, i ogólny czilałt w najlepszych z możliwych okolicznościach przyrody.


A jak się najadłyśmy i napiłyśmy, to czekała nas kolejna nagroda - myszołów włochaty! Ach, na tego też długo, długo czekałam...


Kiedy wchodziłyśmy znów do lasu, przywitały nas kolejne oznaki wiosny. Latolistki, rusałki pawiki z zeszłego roku, pierwsze ceiki i dawno, dawno przeze mnie nie widziana rusałka żałobnik. Gdzieś czytałam, że akurat te motyle mają bardzo duże terytorium, 1 motyl przypada średnio na 10 km2.



Cieszę się bardzo, że znów zaczyna się wiosna, i znów zaczyna się motyli ruch. Uwielbiam te istoty, są przepiękne... Czekam tylko teraz na zorzynki rzeżuchowce, bez nich żaden rok nie może być udany!

Kiedy szłyśmy, minęli nas samochodami rozkrzyczani państwo z wieży widokowej. A myśmy miały jeszcze do pokonania ponad 3 km do punktu startowego. Ale co za problem, skoro wkoło tak piękne lasy?





I piękne mrowiska....





Przy samochodzie byłyśmy koło 14. W nogach dopiero kilkanaście kilometrów, dzień jeszcze młody, po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy więc dalej, na podbój nowych terenów!
C.D.N...

10 komentarzy:

  1. Siedząc w Olsztynie z trudem czytam i oglądam kolejną część Twojego biebrzańskiego reportażu, bo ekstremalnie kusi mnie żeby spakować sprzęt i jechać:) Ci tzw. "ornitolodzy", to niestety stały element Biebrzy, a już szczególnie podczas majówki. Na szczęście poruszają się wyłącznie po szlakach, a my poza nimi, więc spotkania z tymi pajacami należą, w naszym przypadku, do rzadkości. PS. Sprzętu niby nie masz, a podróżniczek, jak malowany:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jak usiadł na gałązce 10 metrów ode mnie, to i telefonem bym go złapała :D Zdjęcie i tak jest po kadrowaniu. Plan jest taki że jak zostanę hiper-bogatym weteryniorzem, to nakupuję sobie sprzętu i służby, która go będzie z maną nosić, o! :D

      Usuń
  2. Alejakto? Na bagnach nie stoi złoty feniks? Złamałaś mi serce i odebrałaś ochotę na piesze wędrówki. Choć oczywiście bardziej bym liczyła, iż poziom mokradeł opadnie i odsłoni kości mamuta-podróżnika ;)
    Ludzie są różni, niestety albo stety, ja bym jednak się skupiła na pozytywach, że jadą gdzieś w teren, a nie z popkorncem do multipleksu. Dobre i to. Cel, nie styl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie widzę różnicy między wożeniem się autem po mieście lub do kina, a wożeniem się autem od jednego punktu widokowego do drugiego. Efekt dokładnie taki sam, tyle tylko że ten co się zjawia na szlaku obnosi się jak paw ze wszystkim co ma, a o czym ja mogę tylko pomarzyć i generalnie robi niemiłą atmosferę, pt. "Skoro nie masz wypasionych kaloszy za 600 zł i sprzętu wartego tyle co twoje auto, to nie jesteś zbyt wiele wart". Przynajmniej ja mam z nimi takie doświadczenia...

      Usuń
    2. Kalosze się kupuje za 60 zł, a tym, co przepłacają, należy współczuć.
      ps. Ja się nie wartościuję przez porównania (ani do milionerów, że więcej mają, ani do ptaków, że latają, podczas gdy ja nie). Ani mi to humoru nie psuje. O ILE nie hałasują i nie śmiecą, bo tego nie zdzierżę ;)
      Ale nie wiem, może za bardzo uderzam u ciebie w jakiś mentorski ton-zen, nie wiem dlaczego, bo to nie w moim stylu. Idę ;)

      Usuń
  3. Przeczytała wszystkie trzy relacje i powiem, że to wspaniała wyprawa i warto było brodzić po uda w wodzie, marznąć i przerabiać kilometry, byle tylko to zobaczyć. A "ornitolodzy", do dziś pamiętam, panienkę w lakierkach schodząca ze Świstówki do Morskiego Oka, a po drugiej stronie, od Pięciu Stawów czarnym szlakiem schodził gość w garniturze i także lakierkach. Jak im było wygodnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to już jest wyższy poziom turystyki, tak zwana turystyka ekstremalna! Nie każdego wędrowca stać na robienie kilometrów w lakierkach :D

      Usuń
  4. Jejka ależ miejsca!!! I podróżniczka jeszcze w życiu nie sfotografowałem! Włochaty ... matko, klęska nadurodzaju! :) Kapitalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie klęska nadurodzaju, chyba Biebrza wzięła sobie do serca to, ze jestem tam 3 dni tylko, i dała mi z siebie wszystko co najlepsze :)

      Usuń
  5. Piękna relacja znad Biebrzy :) Prawie jakbym tam był. Podrozniczaka zazdroszczę. To mój kolejny cel po pluszczu i zimku.
    Ps. Fajny profil ornitologa ;) czytam go i czytam i jednak nie zakwalifikowałem pod zaden punkt ;) więc jest szansa ze jeszcze będą ludzie ze mnie ;)

    OdpowiedzUsuń