piątek, 1 stycznia 2016

Pierwszostyczniochody

Hej ho, czas zacząć nowy rok tak, jak to lasołazy lubią najbardziej! Może i nie o super-świcie, bo o 9 rano, ale parząc po ilości ludzi na ulicach (a właściwie jego braku) można uznać, że to był wczesny świt. Zimno. To znaczy - dla mojego organizmu zimno. Przeskoki z +10 na -6 wprawiają w lekkie zadziwienie mój termostat w mózgu. Ale słonko świeci, więc i największe mrozy można wytrzymać!

Bardzo śmiesznie idzie się ulicami Torunia nie widząc żadnego samochodu. Lubicka - puściutka, a przecież normalnie to jest jedna wielka rzeka samochodów. Może wczoraj rzeczywiście był koniec świata, a nie huk petard? Cóż, dla niektórych dziko żyjących zwierząt zapewne wczorajsza noc była niestety końcem. Nie lubię petard, nie lubię hałasu, boję się ich chyba tak samo jak te zwierzęta. Nie byłabym nieszczęśliwa, gdyby tej tradycji w ogóle nie było. W tym roku chyba ludzie są w ogóle bogatsi - ilość petard była przerażająca, na moim osiedlu wybuchy non stop od jakiejś 19, a jak zaczęli walić o północy, to ta główna fala wybuchów trwała dobre pół godziny...

Ale mniejsza o to. Las. Las najważniejszy. Choć to raczej parko-zagajnik nad Wisłą.





Pierwszą istotą, którą niestety spotkałam między drzewami, był nietoperz. Latał nerwowo między drzewami. Latający nietoperz w styczniu to nie jest miły widok. Zbudziły go petardy? Mam nadzieję, że sobie biedak poradzi... Ale im dalej szłam, tym bardziej się uśmiechałam. Spotkałam chyba całą ptasią reprezentację uwijającą się w gałęziach. Czyże, bogatki, modrachy, czarnogłówki, kowaliki, pełzacze leśne, strzyżyki, kosy, kwiczoły, sójki, gile, dzięcioły duże... Zabrakło tylko raniuszków. Uwielbiam patrzeć na takie mieszane ptasie stada. Każdy pierzak zajęty wygrzebywaniem jedzenia spod liści, gałęzi, wyłuskiwaniem nasionek z kłosów. Szelest i hałas niesamowity. Jeśli to ma być wróżba na nadchodzący rok w lesie, to będzie pięknie!



(No dobra, pan kowalik pokazał mi cztery litery, ale ja się tym nie zrażam, co to, to nie! :) )


Ten pan wyżej to na prawdę mistrz kamuflażu. Jak się nie rusza - znika jak przykryty peleryną niewidką. Cudo!

No, i oczywiście pięknie pozująca pani modraszkowa! Życzę wam wszystkim w tym nowym roku, żeby wszystko szło idealnie gładko i żebyście przez życie szli z taką gracją i lekkością, jak ta ptaszyna poniżej!






Dzisiaj to tyle. Ale obiecuję sobie i Wam, że w tym roku moja stopa będzie częściej gościć w warmińskich lasach. Postaram się zobaczyć i napisać o wiele, wiele więcej. Tak mi dopomóż bór!

4 komentarze: